Mikrofony w co drugim kadrze (włażące nawet od dołu), kuriozalne aktorstwo (Rudy Ray Moore to jakiś kliniczny przypadek) i sceny bójek rozkładające widza na łopatki. Niestety, jak na fatalny pod każdym względem film przystało, "Dolemite" został również beznadziejnie zmontowany. Brakuje dynamiki a że i fabuła niespecjalnie ciekawa, więc można odczuć znużenie.
Całość nie bawi tak jak trailer:
http://www.youtube.com/watch?v=V0u3AFppeTo
niestety! to prawda. Wstyd się przyznać, ale nie wytrzymałem do końca - chociaż każde Blaxploitation chłonę z pozytywnym nastawieniem.
Rudy Ray Moore może z początku bawić, ale z czasem film nudzi strasznie - ciągłe boje o ten klub między nim a Willie'm Green'em, niestety składające się z dłużących dialogów.
Szkoda, Rudy ma potencjał, ale go nie wykorzystał. Dolemite można jedynie oglądać fragmentarycznie, dla ładnej scenerii LA i fajnych kanciastych samochodów.
Poza tym 3/10. Strata czasu!
Ja też ten film oceniam na 3/10, sam nie wiem czego się spodziewałem zasiadając do oglądania.
Do zobaczenia zachęcił mnie teledysk Ol' Dirty Bastard'a, w którym były urywki z tego filmu i wyglądały przezabawnie - niestety film okazał się strasznym sucharem, ciężko nawet o wspomnianą w nazwie tematu pozytywnie śmieszną głupotę. Szczerze to psychicznie nie wytrzymałem i mniej więcej (z naciskiem na więcej) 1/5 filmu przeleciała na fast forward.
Zasiadłem do filmu, będąc fanem Blaxploitation - widziałem również fragment jak strzelał z Thompsona do bandziora 'Dance motherfu*ker!' i myślałem że film będzie ogólnie lajtowy. Tymczasem składa się z samych dialogów (w kółko coś pierdzieli ten Dolemite) a ludzie się śmieją niczym publiczność w Familiadzie - czyli żeby zasugerować widzowi 'Możesz zacząć się śmiać!'
Jakbyś się chwycił takich klimatów to obejrzyj trylogię Shafta, Superfly, Blacula, Trouble Man, Black Caesar, Truck Turner, Foxy Brown (zajebisty!) i Cleopatra Jones. Świetne klimaty, w stylu tych starszych 'bondów'. Apropo James Bonda, Live and let die to hołd dla czarnego kina.
Dzięki w następny weekend wybiorę sobie jakies 2 propozycje z tego co podałeś i sprawdzę bo tak na dobrą sprawę w ogóle nie znam tego odłamu kina, a jedyne co widziałem to włąsnie ten nieszczęsny dolemite i jeśli można to zaliczyć to black dynamite, ale to już podpie*dolka z takiego kina po całości :P
Nie sugeruj się Dolemitem, bo to nie jest reprezentatywny przedstawiciel tego fajnego, klimatycznego nurtu w filmie :)
a mnie sie ten film podobal, ogolnie jest calkiem fajny, przewijałem go tylko 2 razy, raz jak dolemite zaczal recytowac na parkingu, a potem pod koniec te wystepy na scenie w klubie
uwaga spoiler---------
dobre bylo jak dolemite byl w szpitalu i zmienili nr pokoju w ktorym lezal zeby zrobic zasadzke na zabojcow, a potem sie okazalo ze zamiast policji w tym zmienionym pokoju byl dolemite z ręka w temblaku :DDDDDDDD padłem :D
Niestety, zawiodłem się na tym, iż film opiera się głównie na 'recytacjach' Dolemite'a.