W sumie nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego, A jak jeszcze dowiedziałem się ze gra tu Eddy Murphy to chciałem od razu wyłączyć film. Ale dałem szanse filmowi i.. się wciągnąłem.

Całkiem niezły jest ten film z dobrym morałem tylko... film jest bardzo nierówny - niesztampowy początek i rozwój akcji i do bólu przewidywane zakończenie. Tej końcówki szkoda. Rozmyła się.

A przecież pomysł był niezły - Eddy Murphy po raz kolejny udawania że potrafi współpracować z dziećmi i daje to dobre efekty w filmie. Szkoda ze tak mało miał takich okazji do wykazania się (wcześniej był tylko głupkowaty "Mów mi Dave"). Mimo iż (całkiem niepotrzebnie) próbuje grać mocno już zgranym zestawem swoich stałych min to złota malina za ten film to jednak przesada. Chyba ją dostał z rozpędu za to ze się nazywa Eddy Murphy a nie za film bo grał całkiem dobrze. Szkoda tylko że Thomas Haden Church próbował dorównać Murphiemu w pajacowaniu na ekranie przez co obniżyły się walory filmu.

Nieźle grała za to młodziutka Yara Shahidi która momentami przejawiała niezłe możliwości aktorskie, lecz ogólnie była tłem dla Eddiego Murphiego.

Ciekawa była ta relacja córka-ojciec. Teoretycznie ojciec z zabaw w wymagane księżniczki czerpał konkretne zyski dla życia zawodowego to jednak tak naprawdę zacieśniał relacje z córką. Trochę nie świadomie.

I to właśnie plus tego filmu. Zabrakło dobrej, mocnej puenty w tym filmie.

Mały też plus dla nawet nie drugo- a wręcz trzecioletniej roli syna Whitefeathera który świetnie odegrał rolę nazbyt pobudzonego końska dawką red-bulla dzieciaka:). Te kilka-kilkanaście sekund było dobre.

Ogólnie film niezły choć niedosyt pozostaje.