W sumie ktoś czytając samo największe rozczarowanie może wyciągnąć coś zupełnie
innego niż chcę przekazać ale pewnie gdy już to czytasz wiesz dobrze o co mi chodzi.
Idol z dzieciństwa, zajechałem odtwarzacz VHC ojca oglądając któryś raz z kolei Gliniarza z
Beverly Hills. Ależ to był film pierwsza jak i druga część według mnie majstersztyk na swoje
czasy, arcydziełem pewnie nazwać go nie można ale zdecydowanie top 3 gatunku.
Ocenianie go przez pryzmat dzisiejszych czasów jest wg. mnie zajeb*** nieadekwatne i na
pewno nie wywołuje tyle wrażeń co przed laty. Tyle słowem wstępu, przechodząc do sedna
sprawy. Z każdym ubiegającym rokiem rodziło się pytanie: Gdzie jest Eddie Murphy?
Oczekiwałem czegoś co zapadnie mi w pamięć patrząc przez pryzmat możliwości które
pokazał aktor i co otrzymałem?
Nic. Nie ma filmu który by zapadł mi w pamięć.